Sesja rodzinna w plenerze to świetny pomysł na spędzenie wolnego dnia – tak było też w przypadku Natalii i Pawła. W późny sierpniowy poranek wybraliśmy się nad morze. Była to prawdziwa wyprawa, ponieważ od morza dzieliło nas 150km. Prognozy pogody sprawdzone, stylizacje przygotowane, dzieci wyspane i radosne. Wszystko gotowe! Pogoda na sesję była idealna! Świeciło piękne słońce, któremu towarzyszył delikatny wiatr. Nie za ciepło, nie za zimno, w sam raz! Do czasu…
Im bliżej do Trójmiasta, tym na niebie pojawiało się coraz więcej chmur. Z niepokojem obserwowałam to, co dzieje się nad naszymi głowami. Gdynia przywitała nas prawdziwą ulewą! W głowie układałam alternatywny scenariusz sesji. Może sesja w deszczu? Niby fajnie, ale co na to dzieci? Może zamiast plaży znajdę inne zadaszone miejsce… Rozmyślaniom nie było końca!
Mimo niesprzyjających warunków wraz z Natalią, Pawłem i Jasiem podjęliśmy decyzję, że DZIAŁAMY! Najmłodszemu uczestnikowi sesji chyba też spodobał się ten pomysł, ponieważ przez całą drogę uśmiech nie schodził Stasiowi z twarzy. Wzięliśmy parasole, narzuciliśmy ciepłe bluzy i ruszyliśmy po przygodę!
I wiecie co?
Gdy doszliśmy na plażę parasole nie były nam już potrzebne, a na niebie pojawiło się piękne słońce! To było coś niesamowitego! Wiedzieliśmy, że to okienko pogodowe może nie trwać zbyt długo – od razu ruszyliśmy ze zdjęciami pełną parą!
Ta sesja utwierdziła mnie w przekonaniu, że czasem warto zaryzykować i mimo przeciwności losu nie rezygnować ze swoich planów.
Jesteście ciekawi jak nam poszło?
Zobaczcie!
Jeżeli macie niedosyt, to na dokładkę zapraszam Was na backstage!